Miasto, nadmorska mieścina, port, marina... Południowo-wschodni brzeg lądowej części Grecji. Dotarcie z lotniska nie jest skomplikowane. Język angielski u greków nie jest czymś skomplikowanym. Przynajmniej w miejscach gdzie faktycznie mają jakąś styczność z turystami. Przejazd autobusem był z jedną przesiadką. Autobus i korzystanie z niego, bardziej przypomniało mi kraje ameryki środkowej niż europejskie. Obsługa dwuosobowa czyli kierowca i "ten drugi". Kierowca robi swoje i nic więcej go nie obchodzi, poza wskazówkami jakie dostaje od swojego partnera. "Ten drugi" jest od całej reszty, czyli sprzedaż biletów, zapakowanie bagaży, poinstruowanie pasażerów jak nazywa się przystanek na który dojeżdża w danym momencie autobus, wskazanie pasażerom gdzie mają wysiąść oraz pokierowanie jeśli potrzebują jakichś wskazówek.Nasz autobus nie jechał całej trasy gdzie potrzebowaliśmy się dostać, ale dostaliśmy wszelkie instrukcje, od wskazania gdzie wysiąść i na jaki drugi autobus się przesiąść oraz że nasz bilet ważny jest do końca od razu. Gdy doszło do przesiadki, okazało się że drugi autobus był akurat na przystanku, więc przekazał instrukcję "temu drugiemu" z docelowego autobusu, dzięki czemu, tylko dla zasady dopytałem czy wszystko jest jasne i wie gdzie zdążamy.
Krajobraz mijany całą drogę, zaskakiwał. "Urzekał" byłoby zdecydowanie za mocnym słowem. Zaskoczenie bardziej było z akcentem na "czy to poważnie jest Europa, Stara Europa ?"
O ile krajobraz naturalny był oryginalny i ciekawy, o tyle grecka cywilizacja zaskakiwała swoim ... hmm... bałaganem ?
Ogromna ilość niedokończonych budynków, niewykończonych zabudowań, porzuconych projektów... jakby nagle, w jakimś punkcie czasu, ktoś powiedział, dość tej pracy. Wracamy do leżenia.
Na próżno wypatrywać zadbania w miastach a tym bardziej poza nimi. Nie znaczy to, że jest brudno, ale robione są rzeczy niezbędne, widać że z niczym się nie śpieszą, może wszystko poleżeć, poczekać na swój czas.
W sumie... po co się śpieszyć, nie ma gdzie. Relatywne ciepło, zbliżające się lato, jakby zaglądało tutaj już w mentalności ludzkiej, naciskając na tryb "bez pośpiechu".
Miasteczko Lavrion, gwarne w przedświątecznym ruchu, ostatni weekend przed świętami, pierwsze wydarzenia świąteczne oraz pierwsze tradycje, pobudzają ludzi do czynności które muszą być wykonane. Zabudowa gęsta, ruch duży, jednak mimo sporego natężenia zarówno na chodnikach jak i ulicach, spokojnie. Znacznie spokojniej niż w zachodnich krajach Europy.