Geoblog.pl    horacy    Podróże    2013 - Ameryka Środkowa    69. Chaos
Zwiń mapę
2014
22
lut

69. Chaos

 
Nikaragua
Nikaragua, Rivas
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13198 km
 
12:30. Rivas, dla odmiany, jest miejscem którego trzeba unikać dla spokoju. Przesiadka to wszystko co może być potrzebne w tym miejscu i można to w kilka minut załatwić. Samo chodzenie po terminalu autobusowym, naraża turystę na setki pytań o cel podróży, propozycje przewozu taksówkami, busami, współdzielonymi vanami i co tam kto ma i czym dysponuje. Próba spławienia, wydaje sięniemożliwa, wszyscy wiedzą, że gdzieś musisz zmierzać. Nawet powiedzenie im że ma się już transport, powoduje otrzymanie alternatywnej, bardziej komfortowej, szybszej oferty. Zdecydowanie trzeba się targować. Taksówkarze, na starcie potrafią nawet potroić ceny. Całkowicie inne podejście tutaj mają do turysty. Bardziej agresywne, nastawione na wyszarpanie wręcz, posiadanych pieniędzy. Przykładowo taksówka do portu, zaczyna się od 5$ cena. Po chwili intensywnego odmawiania, schodzi na 4$. Dwie osoby ceny nie zmieniają, przy większej liczbie ludzi, cena rośnie. W porcie natomiast, do centrum, ta sama droga tylko w drugą stronę, pod górkę, ceny są niemalże o połowe niższe. Za łącznie dwa dolary można pojechać w cztery osoby. Doskonale się orientują, że turystę najlepiej skubać na początku, zanim się zorientuje w lokalnych cenach i póki jest pod wrażeniem, że cena niska w stosunku do jego kraju. Jeśli przyjechał z innego miasta, większego, to się robi tak aby słyszał cenę niższą niż w tamtym mieście, to też pomaga mu się zdecydować na zapłatę i wybranie takiej oferty. W pięć minut ogarnęliśmy sobie transport w cenie nieprzekraczającej dolara (ja i Shahzad, Kiwi udał się na północ) i udaliśmy się do portu. Tutaj, czekamy prawie godzinkę na prom, co zgodnie z planem, pozwala nam zjeść obfity lunch zaserwowany przez przyjaznego i pomocnego pracownika jednej z restauracji. Tradycyjne danie, wzbogacone większą ilością surówek i większym niż zazwyczaj kawałkiem mięsa.
22:12. Przeprawa promem z deklarowanej godziny, przedłużyła się do prawie półtorej. Płynęliśmy pod silny wiatr. Jak się okazało, kilka osób przez ten czas, nieświadome działania wiatru z połączeniem silnego słońca, nadmiernie się przysmażyło na górnym pokładzie. Znajdując miejsce w pierwszym napotkanym hostelu, rzuciliśmy tam gratu i udaliśmy się na pierwsze zwiedzanie Moyogalpy. Po drodze spotkaliśmy Angelique (holenderkę), która po kilku próbach w różnych miejscach, wszędzie trafiała na brak miejsc. Mój wcześniejszy plan, by zejść z pokładu jak najszybciej i prosto do hostelu pędzić w poszukiwaniu miejsca, okazał się dobry bo szybko się zapełniły miejsca w okolicy. Porwaliśmy ją zatem by zaprowadzić do naszego miejsca bo wychodząc, usłyszeliśmy od właścicielki że ma jeszcze pokoje wolne, akurat tłumaczyła wybór komuś kto przybył. Dotarłwszy, zaiste pokój jeszcze czekał jakby specjalnie na nią, pasowały jej warunki, okolica i zaskakujaco niska cena. Dokończyliśmy obchód już razem w trójkę a na koniec, jak już się ściemniło, zdecydowaliśmy się na kolację w miejscu gdzie każdy znalazł coś dla siebie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
horacy
Horacy
zwiedził 15% świata (30 państw)
Zasoby: 224 wpisy224 18 komentarzy18 43 zdjęcia43 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
19.05.2018 - 29.05.2018
 
 
07.04.2017 - 15.04.2017
 
 
22.11.2013 - 28.02.2014