Geoblog.pl    horacy    Podróże    2013 - Ameryka Środkowa    58. Witamy w El Salvador
Zwiń mapę
2014
10
lut

58. Witamy w El Salvador

 
Salwador
Salwador, San Salvador
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12570 km
 
05:50. To chyba moja najwcześniejsza pobudka ostatnimi miesiącami. Budzik wyrwał mnie z krótkiego snu o czwartej rano. Czekało mnie zebranie rozwieszonego prania, dopakowanie plecaka, 8 minut pieszo na przystanek, ponad 20 minut busem aby 45 minut przed odjazdem się zaczekować do autokaru. 4:40 nad ranem, miasto ciemne i wydaje się przez pierwsze minuty puste, za drugim zakrętem, główniejsza aleja, okazuje się, że pierwsze osoby które wstają i wychodzą do pracy to pucybuty. Pucybut, jak się przyjrzałem w ostatnich dniach, nie tylko w stolicy ale w każdym miasteczku Gwatemali, jest bardzo popularnym zawodem. Można ich spotkać wszędzie i czasem w dużych grupkach okupują parki gdzie klienci mogą sobie swobodnie dalej rozmawiać, doznając „oczyszczenia obuwia” :) Kolejne minuty i przecznice, pokazywały, że ludzie jeszcze raczej śpią. Prawie dziesięć minut czekania na autobus, zakończyło się zaskoczeniem. Nie zmieściłem się. Był tak nabity, że nogi bym nie wcisnął. Kolejne 5 minut na następny przyszło mi poczekać. Zapakowałem się, choć nie powiem, żeby nie wymagało to trochę siły by się wedrzeć. Przez całą drogę przypominałem sobie jak mi kobiecina tłumacząc jak dojechać i gdzie wysiąść, zapytana o ścisk i tłok, powiedziała że o tej porze busy wożą raczej ludzi do centrym a nie wywożą z centrum, więc będzie luźno. Jeśli to było luźno, to faktycznie, szprotki w puszcze muszą się czuć jak na bezludnej wyspie. Pomimo zaplanowanego prawie kwadransa w zapasie, przybyłem prawie dziesięć minut spóźniony, szczęśliwie bez problemu bo grupa zakonnic od św. Teresy zrobiła kolejke i zamieszanie więc wszystko dobrze :) Za chwilę zacznie się kilkugodzinna podróż autokarem do Salwadoru.
09:15. No nie powiem żeby było nudno za oknem. Wyjechaliśmy w rześki poranek. Po pół godzinie zaczęło się przejaśniać i opuszczając miasto, zaczęło padać. Gęsta mżawka, takie skrzyżowanie z mgłą. Podejrzewam, że mogły to być niskie chmury z racji obniżajacego się terenu, ale nie wnikałem, dosypiałem :)
Około ósmej, po krótkiej drzemce na jedno oko, okazało się, że za oknem jest słońce w pełni i błękitne niebo.
Dotarliśmy do granicy. Różne widziałem przejścia, ale tutaj znowu niespodzianka. Przejście bardziej przypominało bazar niż miejsce gdzie stykają się dwa państwa. Musieliśmy wyjść z autokaru i kazdy indywidualnie w Gwatemali musi się rozprawić z imigracyjnym. Podstawą aby podróżować po krajach w tej części świata, jak się okazuje, są pieczątki graniczne. Jeśli masz jakąś z wjazdu do kraju, nie opuszczaj kraju dopóki nie dostaniesz wyjazdowej. Przy ponownym przyjeździe do tego kraju, kłopoty gwarantowane. Okazuje się też, że aby do któregoś wjechać, przeglądają wcześniejsze pieczątki często, czy są kompletne. Szybka piłka z imigracyjnym, brak pytań, wbicie pieczątki i powrót do autokaru, który w międzyczasie przedostał się na miejsce gdzie Salwador będzie nas odprawiać. Tak, bazar. Otóż około pół kilometra przed przejściem zaczyna się jedno wielkie targowisko. Na początku myślałem, że jakieś rozruchy i zablokowane przejście będzie. Okazało się, że każdy pojazd, musi sobie utorować przejazd przez kilkumetrową drogę zalaną ludźmi. To jak tirem przez najtłoczniejszy deptak w sezonie się przedrzeć.
Strona Salwadorska ma inną politykę. Przychodzi urzędnik do autokaru i sprawdza kolejno paszporty. Około 50 pasażerów zajęło mu prawie godzinę, mój sprawdzał jakieś 4 minuty choć pieczątek mam ledwie kilkanaście.
Druga strona przejścia, Salwadorska, ma zaledwie kilka straganików z jedzeniem głównie. Najwidoczniej to Gwatemala jest bardziej przyjazna dla lokalnych interesów i mrówek :)
16:49. Droga od przejścia granicznego do stolicy, San Salvador, minęła szybko. Krajobraz się mocno różnił od gwatemalskiego. Widać tutaj po całych okolicach, że panuje pora sucha i goraca. Zieleni niewiele było. Choć tereny są wyżynne, okazały się znacznie gorętsze. W autokarze się tego nie odczuwało, jednak po wyjściu, uderzyła mnie fala gorąca. Ostatnie dwa tygodnie w górzystych terenach, były bardzo ciepłe. Zdążyłem zapomnieć już co to gorąco. Półgodzinny spacer ze stacji, wycisnął ze mnie trochę potów, zwłaszcza że było to dokładnie w południe.
Tych parę kilometrów ze stacji do hostelu, było zaskakujące. Nie miałem żadnego pojęcia o tym państwie ani jego stolicy, poza tym że jest także wysoko wśród krajwów o wysokim współczynniku morderstw. Ktoś na informację że jadę do Salwadoru, rzucił hasło „przecież tam strzelają do białych!”. Tak, jak chyba wszędzie w ameryce centralnej :) W europie jak się zastrzeli białego to wszystko jest normą. Jak zginie przedstawiciel innej rasy, zaraz podnoszą się informacje o podłożu rasistowskim. Przynajmniej w większości europy.
Salwador mnie zaskoczył. Pierwszą niespodzianką było... Nie mają własnej waluty ! Funkcjonuje tutaj amerykański dolar. Jest on oficjalną i jedyną walutą tutaj akceptowaną. Pierwsze wrażenie z pierwszych godzin, Było jak niekończące się niedowierzanie. Ten kraj, przynajmniej te miasto (później zobacze inne miejsca) wygląda kompletnie inaczej niż dotychczasowe miejsca w ameryce centralnej. Wygląda lepiej niż spora część europy. I to zarówno pod kątem czystosci, porządku, rozwoju jak i zamożności. Wziąłem zimny, przyjemny prysznic, zawieram znajomości, rozgaszczam się :) Taaa... ładnie tutaj :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
horacy
Horacy
zwiedził 14% świata (28 państw)
Zasoby: 222 wpisy222 18 komentarzy18 43 zdjęcia43 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
19.05.2018 - 29.05.2018
 
 
07.04.2017 - 15.04.2017
 
 
22.11.2013 - 28.02.2014