47. Urocze miasteczko

14:49. Antigua rozbraja, urzeka, wymiata. Nareszcie jakieś urzekające miejsce, nie tylko konstrukcją, budynkami, klimatem i lokalizacją ale również uśmiechem lokalnych ludzi oraz czymś co jest rzadko spotykane, rygorystyką w utrzymaniu zabytkowego stylu na mieście.
Pełna nazwa to La Antigua Guatemala, jednakże idąc za mieszkańcami i tym jak się wyrażają ludzie, będzie u mnie panować nazwa Antigua.
Lokalna grupa, działająca bardzo zgresywnie i mocno restrykcyjnie, walczy i udaje im się to, o to aby styl miasta nie ulegał zmianie, aby pozostał tradycyjny, zabytkowy, niezmienny. Przepisy i normy okazują się być co najmniej mocno restrykcyjne. Zakaz budowy do góry wyżej niż poziom panujący od zawsze (czyli maksymalnie parter i pietro). Nie ma tutaj wszędzie krzyczących banerów, reklam, szyldów ani innych poduktów papki medialno-reklamowej. Wszystkie te elementy zostały zabronione. Wykończenie budynków, typ elewacji czy kolorystyka, utrzymana taka sama, niezmienna, kolorowa. Nikogo nie interesuje czy firmie, która się chce wprowadzić do danego lokalu, pasuje do firmowych kolorów dana barwa zewnętrzna lokalu. Szyldy oznajmiajace co się mieści w danym miejscu, to około pół metrowe deseczki z nazwą miejsca, firmy czy lokalu, przyczepione do ściany budynku. Idąc uliczką, widać tylko miejsca po przeciwnej stronie drogi oraz po własnej, tylko bieżące, właśnie mijane lokale. Nie wiesz jaki lokal jest następny bo nie ma poprzecznych szyldów czy kolorów albo typy elewacji, po której poznasz co to za firma. Nie interesuje tej grupy, która o to walczy, czy McDonald's ma taki styl czy kolorystyke. Nie podoba się, nikt nie zmusza, dostosować się albo się pożegnać. Wybór prosty. Drogi kamienne, nie zmienione ani na asfalt ani choćby na beton czy kostkę jakąś. Najgorszą rzeczą jaką kobieta może zrobić to wyjść tutaj na miasto w butach na obcasie. Wyczyn tej samej klasy co udanie się na stromą wspinaczkę wysokogórską w klapkach.
Lokalne targowisko jest tak ogromne, ma tyle labiryntów, i alejek, że przyprawia o zawrót głowy. Prawie całe zadaszone, nie pozwala wspomóc się słońcem w orientacji w terenie. Choć ma swoje tematyczne sektory (mięso, owoce i warzywa, ubrania, gastronomia, lokalne wyroby, itd.) to nie jest to reguła. Można tutaj kupić wszystko, powąchać wszelkie owoce i warzywa, w formie surowej i suszonej. Skosztować zanim kupisz. Barwniki do kolorowych tkanin, tradycyjne wyroby lokalnych rzemieślników, od torebek przez pełną garderobę do kocy, hamaków i co tylko da się utkać. Część z tego typu rzemiosłem, jest oczywiście najczęściej oblegana przez turystów, co wcale nie dziwi, gdybym nie miał jeszcze sporo czasu do targania swojego plecaka własnymi siłami, to pewnie sam bym się skusił. Wyroby są magiczne. Wybierając się w takie miejsce, mając możliwość zabrać ze sobą jakieś pamiątki, weźcie tylko tyle pieniędzy ile chcecie wydać. Biorąc więcej, wydacie wszystko :) Przechadzając się przez sektor gastronomiczny, w porze obiadowej, przy którymś z rzędu zaproszeniu na obiad, skusiłem się w końcu bo pora była odpowiednia. Zupka, na drugie danie kurczak smażony, ryż, surówka, kubek kompotu. Cały zestaw 6zł.
Dlaczego u nas poznikały te bazary, które pamiętam z czasów swej młodości. Ta magia, te emocje, ta radość z zakupów. Wszystko to zostało zastąpione przez bezduszne centra handlowe, gdzie pracowniczy w większości robią łaskę, że klienta obsłużą albo przed podejściem do niego biorą prysznic z wazeliny.
W miejscach takich jak te bazary, wraca radość z kupowania. Choćby się o arbuza potargować który to w ostatnich latach stał się moim ulubionym owocem, to czysta przyjemność.
Magia Antiguy jest w każdym jej miejscu. Czasem się ją delikatnie wyczuwa, czasem powala na kolana.

Komentarze (0)