11:03. Chmury, wysoko zawieszone nad wzgórzami, nie były zwiastunem deszczu. Choć słońce jeszcze nie potrafiło się przez nie przebić, bez wątpienia było mu dane zobaczyć dziś swoje dzieci. Krótki spacer poza miasto, wprowadził mnie na pomost między dniem dzisiejszym a czasami zamierzchłymi. Czasami, które sięgają dużo dalej niż odkrycie Ameryki. Wiele osób odbiera Amerykę jako miejsce gdzie historia zaczęła się spisywać wraz z postawieniem tutaj stopy przez Kolumba. Są również ludzie, którzy twierdzą, że gdyby rdzenna nacja tutaj nie wyginęła, nie została wyniszczona, to przegoniłaby w rozwoju cywilizację europejską.
14:23. Copán to małe miasteczko, które ma więcej do odwiedzenia i pokazania oraz zaoferowania niż ogromne, ponad milionowe San Pedro Sula. Znana historia tego miejsca, tych okolic, Majów, zaczyna się co najmniej 3 tysiące lat temu. Choć datowanie lokalnych ruin kończy się w piątym wieku naszych czasów, to żyjący tu wówczas ludzie, doskonale potrafili sobie tutaj miejsca dobrać. Leżąca pośród wzgórz, rozległa dolina, tropikalny klimat, bogata roślinność i mnogość zwierzyny, zapewniały doskonałe warunki do rozwoju i egzystencji.
Ruiny pozostałe po Majach, są ponadgryzane, wręcz poturbowane przez czas. Nie ma tutaj marmuru, który byłby trwalszy, używano więc lokalnych kamieni. Choć gleby żyzne i krajobraz zielony, to płytko pod tą powłoką, wzgórza skrywają niewyczerpane źródło kamienia.
Niesamowicie potrafi natura zamaskować wszelkie konstrukcje gdy zostawi jej się wolną rękę. Początkowo się zastanawiałem, że przecież nie mogło wszystko przez półtora tysiąclecia, zostać pokryte na tyle, aby trzeba to odkopywać. Z odpowiedzią przyszło mi kilka drzew. Na terenie wykopalisk, jest kilka drzew, które są tak stare, że pamiętają czasy zanim jeszcze pojawili się tu archeolodzy a może i nawet, zanim przybyli tutaj europejczycy. Na paru takich drzewach, gdzie grubość pnia wymaga paru osób do objęcia każdego z nich, a konaty są tak grube, że piesi mogliby na nich się swobodnie mijać jak na chodniku, ujrzałem ziemię. Naniesione takie ilości wszystkiego, że rosną na nich różne krzewy, trawa i kwiaty a nawet kilka kaktusów dostrzegłem. Jeśli więc drzewo może zostać za życia pokryte warstwą żyzną, to co dopiero kamienie czy budowle, z których to wszystko tak łatwo nie spadnie. Wiatry, niezliczone ilości i gatunki ptaków, zwierzęta, roznoszące runo leśne i nasiona, wszystko to narzędzia natury w walce o wchłonięcie tego co jej wydarto. Duża część wykopalisk została zrekonstruowana, część elementów zastąpiono replikami, oryginały umieszczając w muzeum, gdzie nie są tak podatne na korozję. Część prostszych elementów, jak stopnie czy fragmenty ścian, oraz wiele elementów, których miejsce i funkcja były jednoznaczne, zostało również odtworzonych. Repliki są wykonywane przez lokalnych rzemieślników, gdzie w wielu miejscach, fach przechodzi z pokolenia na pokolenie, z ojca na syna. Choć najstarszy ród podobno szczyci się tym zajęciem już ponad szesnaście pokoleń, to jak wszędzie, topnieje on w ostatnich dekadach odkąd beton zaczął w większości wypierać zapotrzebowanie na kamienne rzemiosło. Tutaj też by się tak zapewne stało, gdyby nie odkrycie kilka pokoleń temu tychże ruin, dających kamieniarzom pracę przy odtwarzaniu elementów.
Obrazy przedstawiające, jak najprawdopodobniej wyglądały i były wykorzystywane niektóe budynki, liczba zabudowań i stan niektórych, pokazują jakby kamień był tylko dla bogaczy i możnowładców. Sami tych piramid i budynków niebyliby w stanie ułożyć raczej, zapewne większej liczby rąk do pracy potrzebowali. Jako że nie ma zbyt wiele budynków mieszkalnych, nieodparte mam wrażenie, że „pospólstwo” mieszkać musiało w szałasach, namiotach lub czymś lekkim, czego czas i historia nie uchroniły od unicestwienia. Pomimo tego, społeczeństwo było proinżynieryjne, już wtedy znano wiele różnych rozwiązań, pomimo braku kontaktu z euro-azjatyckimi czy afrykańskimi cywilizacjami. Wyobraźnia w niektórych momentach, daje szkic życia, które w pełni ekologicznie funkcjonowało, pracowało nad pismemi nagle wyginęło.
Zanim zobaczyłem te wszystkie konstrukcje, wyobrażałem sobie, że są one jednak większe. Dopiero po pewnym czasie, dotarło do mnie, że oni byli niżsi od nas. Amerykę Środkową i Południową, zamieszkiwali Indianie różnych plemion. Wszyscy oni byli znacznie niżsi niż Europejczycy. Choć współcześni mieszkańcy są potomkami między innymi europejczyków, to wymieszanie genów sprawiło, że średni wzrost jest bliższy rdzennym mieszkańcom niż osadnikom ze starego kontynentu.
Wspólna cecha obecnych ludzi i Majów, wnioskując po pomieszczeniach wśród ruin, to małe przestrzenia mieszkalne. Pokoje czy inne były mniejsze niż większość krypt w jakich po śmierci składano możnowładców. Teraz także ludzie mieszczą łóżko w sypialni a w salonie kanape i szafkę jakąś oraz telewizor bo na więcej rzeczy miejsca nie ma. Często kuchnia jest połączona z salonem a nierzadko można dostrzec, że pralka czy inny sprzęt piorący, znajdują się w kuchni.
Cały teren wykopalisk jest na uboczu zlokalizowany, dzięki czemu, dodatkiem dla odwiedzających jest niezliczona mnogość motyli i ptaków. Ptasi śpiew obfituje w niezliczone ilości dzwięków i tonacji, Mają tutaj swój dom, potężne ary. Kilkadziesiąt sztuk ma postawione klatki z otwartymi na oścież bramkami, więc większość czasu spędzają na okolicznych drzaewach, robiąc mnóstwo wrzasku.