15:28. Każde większe czy ruchliwsze skrzyżowanie, obstawione jest dzień cały jakimiś sprzedawcami. Dominują w ofercie owoce, okulary, paski a nawet zwierzęta (psy, koty). Oferta jest zróżnicowana, co kilka skrzyżowań czymś mnie zaskakują, więc kierowcy mają rozrywkę. Nawet Budę dla psa, różową ! widziałem :)
Zgubić się raczej ciężko. Orientację ułatwia prostopadły układ ulic gdzie zamiast nazwy ulic są rzadkością, zdecydowana większość to liczby kolejno ułożonych dróg. Dotarcie gdzieś, to zwyczajnie, odliczanie kolejnych przecznic.
Okazuje się, że SPS (San Pedro Sula) świecie słynie z liczby zabójstw ! W roku 2011 SPS wdrapało się na pierwsze miejsce w światowych rankingach liczby zabójstw na 100tys. mieszkańców i w kolejnym, 2012 roku, utrzymało tą pozycję. Od zeszłego roku jak mi powiedziano, wiele źródeł określa miasto jako światową stolicą morderstw. Wg ostatnich statystyk, jest to prawie 170 morderstw na 100tys. mieszkańców i to jest właśnie moja zagwózdka. Lokalni ludzie i zorientowani turyści, mówią że dziennie giną w tym mieście 3 osoby. Wikipedia podaje, że miasto ma niewiele ponad jeden milion mieszkańców. Czyli rocznie wychodzi mi 1700 osób wg statystyk, co daje prawie 5 osób dziennie... Tak, wiem, 3 czy 5 codziennie, brzmi tak samo kosmicznie ;) O ile dni są stosunkowo bezpieczne (no chyba, że ktoś celowo pójdzie w zapyziałe zakamarki o wiadomej naturze) o tyle noce to niemalże partyzantka. Wszyscy ostrzegają aby nie wychodzić na zewnątrz po zmroku gdyż jest niemalże gwarantowane znalezienie problemów, gdzie utrata wszystkiego czy pobicie, to najszczęśliwsze zakończenie wieczoru jakie można mieć. Po zmroku pozostają dwie opcje spędzania czasu. Bawić się u siebie lub korzystając z odpowiednich transportów, przemieszczać się od drzwi do drzwi. Dwojako przy takim stanie rzeczy, brzmi „bogate życie nocne”, czy jakkolwiek tłumaczyć „nightlife”, z wszelkich reklam tego miasta.
„Mój dom, moją fortecą”. Tak bym opisał przeciętną posesję tutaj. Dziesiątki kilometrów jakie łącznie przemierzyłem od przedwczoraj, wszędzie ten sam obraz wysoko i solidnie ogrodzonych posesji. Ogrodzenia od co najmniej drutów kolczastych rzędami co kilkanaście centymetrów przy otoczeniu placów do murowanych ogrodzeń na minimum dwa metry przy każdych posesjach mieszkalnych. Każdy płot, ogrodzenie, mur, wykończony jak więzienie (lub forteca, zależnie po z której strony na to patrzeć). Druty kolczaste to najlżejsze i najmniej szkodliwe oraz najrzadziej spotykane przeszkody jakie można napotkać, próbując dostać się na posesje. Dominują ostre zasieki oraz ogrodzenie pod napięciem. To wizerunek zwykłych domów, gdzie mieszkają zwykli ludzie. Posesje bogatszych ludzi, rozpoznawalne po samochodach, rozmachu w budowie oraz jakości i wizerunku, to czasem wizerunkiem swoim zahaczają o obiekty ufortyfikowane wręcz gdzie standardem jest co najmniej jeden uzbrojony strażnik.
Wizyta w bankach wymaga przejście przez dwóch strażników, którzy sprawdzają torby/plecaki/torebki oraz dodatkowo, ręczne sprawdzenie klienta oraz zaliczenie detektora broni jest wymagane również.
Większość gastronomii czy sklepów (nawet takie miejsca jak McDonalds czy KFC) mają uzbrojonych strażników przy wejściu.
Zapoznawszy się z takim stanem rzeczy, znam dodatkowy argument, skąd dominacja dużych terenowych samochodów. Ludzie trochę się bezpieczniej w nich czują. Większość ma przyciemnione szyby, aby nie było widać kogo i czego się spodziewać w środku. Służby porządkowe typu Policja, ze dwa razy widziałem i sprawiali wrażenie jakby ich świat nie obchodził, siedzieli na pickupie i zmierzali do swojego celu.W USA zaskoczony byłem jak odkryłem, że nie tylko w fast foodach są stanowiska do obsługi ludzi w samochodzie. Okazało się, że tam są banki które odwiedzasz, nie wysiadając z samochodu. Tutaj jest jeszcze więcej rzeczy. Banki na obrzeżach miasta, przy głównych drogach, nie istnieją bez kilku stanowisk do obsługi samochodów. Ponad to, tak na prędce, natknąłem się również na apteki, sklepy spożywcze i kilka innych typów obiektów. W sumie w lokalnym wydaniu zastanawiam się, na ile to jest wygoda a na ile kwestia bezpieczeństwa.
Na wzgórzach nad miastem, postawiono wielki napis COCA – COLA. Wszyscy, bez wyjątku, porównują go do sławnego znaku HOLLYWOOD widniejącego nad Los Angeles w Stanach.
SPS to miasto na jeden dzień tak naprawdę.
Można je zaliczyć szybciutko, przejazdem. Rzucić okiem, przejść kilka przecznic (bo reszta wszędzie wygląda tak samo), zobaczyć tętniące handlem centrum i cieszyć się bezpiecznym pobytem jak się uda.
Najgorszy McDonalds jakiego w życiu miałem okazje przetestować. Pizza natomiast w lokalnych obiektach, pierwsza klasa.
Potwierdza się to we wskazówkach jakie słyszałem od różnych ludzi w ostatnich tygodniach, gdzie wszyscy twierdzą, że SPS to tylko miasto tranzytowe z racji ogromnego terminalu autobusowego z mnóstwem nie tylko krajowych połączeń ale i do kilku sąsiednich krajów. Również lotnisko jest jednym z lepiej skomunikowanych z innymi krajami, w tej części ameryki