22:00. Cały dzień zachmurzony i z drobną mrzawką w porywach do drobnego deszczu przez większość czasu, chociaż jest ciepło więc nie jest to uciążliwe bardzo. Dziwnie się odbiera warunki pogodowe, które całe życie były normalnymi, wielokrotnie spotykanymi i nagle pojawiają się niespodziewanie po paromiesięcznej przerwie, w zmodyfikowanej wersji, gdzieś na innym końcu świata.
Trochę to ograniczyło oglądanie nowego miejsca ale za to inne sposobności się narodziły. San Pedro Sula, jest kolejnym miejscem gdzie z lotniska wydostać się można poza piechotą i własnym/wynajętym samochodem, jedynie taksówką. Jak najwidoczniej wszędzie w Ameryce Centralnej, tutaj także nie ma taksometrów, więc cenę się ustala wcześniej. Targi są cięższe. Sprytniejsi są i mają kilka przygotowanych argumentów by turystów przekonać, że to standardowa cena a nie jakieś zdzierstwo. Ciutkę pomogła prośba aby nie brać mnie za Amerykanina bo jestem Polakiem i nie jestem z bogatego kraju osobą, która pieniądze się nie mieszczą w kieszeni. Wiedząc, że mają zapas na targowanie zawsze oraz mało akurat było ludzi bo kolejny samolot dopiero miał przylecieć za czas jakiś, znaleźliśmy porozumienie.
Popołudniu dowiedziałem się, że to faktycznie były ściemy i dobrze, że się targowałem. Drogi mają fatalne, dziurawe może nie aż tak bardzo jak polskie ale betonówki o celowych rozstępach i zagłębieniach odpływowych. Ponadto, wylewki betonowe nie są w jednym poziomie robione oraz pofałdowania jezdni, zwłaszcza łączeń dróg, wymuszają często niemalże zatrzymanie pojazdu. Warunki drogowe, tłumaczyły dominację samochodów terenowych i wszechobecnych pickup'ów. Obrzeża miasta są przestrzenne, luźno zabudowane, brak ścisku. Rzec by się chciało, że szastają przestrzenią. Industrialna część którą przebywałem by dostać się do miasta, wskazywała na ograniczone inwestycje w rozwój i infrastrukture. Ważniejsze było utrzymanie działania firmy niż poprawnianie i usprawnianie czegoś. Oczywiście, mogłem to źle odebrać i może to być lokalna mentalność, jednak dla przykładu plac manewrowy dla ciężarówek w centrali DHL okazał się rozjeżdżonym gruntem, bez grama utwardzenia. Przejście pieszo od bramy do budynku, pewnie skończyłoby się dla śmiałka, ubłoceniem co najmniej po pas.