Geoblog.pl    horacy    Podróże    2013 - Ameryka Środkowa    34. Pobudka na ranczu
Zwiń mapę
2014
15
sty

34. Pobudka na ranczu

 
Dominikana
Dominikana, Bonao
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8936 km
 
09:32. Śródlądzie. Niby nieogromna wyspa, więc pomyśleć by można, że nie da się być daleko od brzegu, od morza. A jednak. Górskie pasma wewnątrz wyspy, pośród których wylądowałem wczorajszego wieczoru z planem pozostania na parę szybkich dni, zmieniają klimat znacznie lub przynajmniej dziś jest pogoda jakiej nie widziałem od wielu tygodni. Pochmurny poranek. Jasno, jednak niebo ochmurami zasnute całkowicie. Żadne deszczu mi nie zwiastują.
Wieczorny krótki spacer, ujawnił że tutaj w wiosce, większość budynków jest murowana. Niewielkie, gęsto zabudowane (za wyjątkiem większych posiadłości o charakterze głównie gospodarczym), ulokowane wzdłuż drogi, która wije się równolegle do rzeki, bystro toczącej się doliną między wzgórzami.
Zbocza w sporej części bezdrzewne, wykorzystane do wypasania bydła, choć spory kąt nachylenia, niekoniecznie jest przyjazny dla jego części. Często widać krowę, która próbuje udawać kozice, tylko po to aby się przemieścić w inne miejsce.
Brak słonecznego, gorąca od rana, też powoduje dziwne wrażenie. Coś jakby rzeźko ale termicznie, komfortowo.
Ranczo. Ciekawe zapożyczenie. Wystarczy, że mają parę kóz, jakieś kury i trawnik większy, nawet nie musi być to gospodarczy charakter stricte, ale już wg lokalnych standartów, jest to ranczo :)
14:15. Bonao. Miasteczko żyjące własnym tempem z każdej strony wygląda jakby tutaj wszystko było ułożone i zsynchronizowane jak w dobrze funkcjonujacej maszynie. Przeszedłem z jednego krańca w drugi i powrotnie zakosami, przemierzając uliczki poboczne ale i główne aleje. Nikt tutaj nie pędzi. Każdy coś robi, niektórzy odpoczywają. Niemogę oprzeć się wrażeniu, że wszystko tutaj chodzi jak w zegarku. Nawet odpoczywający w małych parkach, na ławeczkach, wyglądają jakby mieli to w harmonogramie. Miasteczko jest oddalone kilka kilometrów od doliny gdzie nocuję, leży tuż przed pierwszymi wzniesieniami, malowniczo unoszącymi się po całej zachodniej stronie aż po same niebo. Gdy tylko opuściłem dolinę, wchodząc do miasteczka, chmury prysły jak za dotknięciem różdżki magicznej. Kilka godzin zerkania na niebo co czas jakiś, ujawniło że nad dolinami, dalej obłoki się unoszą, tutaj miasteczko jest skąpane w słońcu, sporadycznie jakić obłok przyniesie kilkadziesiąt sekund cienia. Brak morskiej bryzy i atlantyckiego wiatru jaki niezauważalnie często towarzyszył mi w nadmorskich rejonach,, powoduje że odczuwa się tutaj znacznie wyższą temperaturę. Zachodnia część miasta, u podnóży wzgórz, po czystości, porządku zadbaniu i wyglądzie posesji, ewidentnie wskazuje, że mieszka tam bogatsza i wpływowa klasa społeczna. Reszta miasta jest wszechobecnym i przetasowanym zlepkiem wszystkiego co pozostaje. Ilość gastronomicznych obiektów, potwierdza to co w innych miejscach, że ludzie lubią zjeść po drodze, na mieście lub zwyczajnie kupić na wynos aby nie gotować w domu. Zwłaszcza w przypadku kurczaka (najczęściej pieczonego), jak się przyjrzeć cenom już przygotowanego i surowego, to też nie wiem czy byłby sens siedzieć w kuchni godzinami.
Zjeść w takich miejscach nie wychodzi drogo. Za wypasiony obiad w najdroższych miejscach, liczyć trzeba się z kwotami rzędu 10-12zł. I często zluzować pasek trzeba później :)
Za prostszy posiłek, syty, można się zmieścić w 4zł. Dominuje kuchnia kreolska i chińska. Przyglądałem się od jakiegoś czasu w różnych sklepach cenom ryżu i najtańszy nie różni się od cen w Polsce. Dziwi mnie to o tyle, że tutaj ryż także się uprawia. Nawet na obrzeżach tego miasta są pola ryżowe. Mimo wszystko, jedt on bardzo popularny.
To co jadłem kilka dni temu jako dodatek do kurczaka, czego nie potrafiłem zidentyfikować, miałem wczoraj ponownie do jedzenia, tym razem już wiem że to była juka. Gotowana juka. U nas jak się udało mi wygrzebać w internecie, nazywa się Maniok. Proces przygotowania tego jest dosyć czasochłonny, w skrócie polega to na tym, że zawiera trujące cyjanki jako korzeń naturalny, i zanim się go ugotuje, trzeba go trzy dni w wodzie moczyć aby sięich pozbyć. Dopiero później można gotować. Robi się z tego wiele rzeczy w różnych formach. Bardzo bogaty w niektóre składniki jak witamina C czy wapno, wyglada na dużo zdrowszy niż nasze ziemniaki czy nawet ryż w niektórych aspektach, jednak z drugiej strony, są takie minerały, których na darmo w nim szukać a są one w naszej, ziemniaczano-ryżowej diecie. Po kolejnych próbach, stwierdzam, że dziwna ale dobra jest juka i nie mam z nią problemów.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
horacy
Horacy
zwiedził 14% świata (28 państw)
Zasoby: 222 wpisy222 18 komentarzy18 43 zdjęcia43 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
19.05.2018 - 29.05.2018
 
 
07.04.2017 - 15.04.2017
 
 
22.11.2013 - 28.02.2014