22:00. Ciekawe i spokojne miejsce, oddalone od gwarnych rejonów głównej ulicy i wszelkich barów, okazało się idealnym miejscem, w pełni rekompensujacym zgiełk całodniowy jaki można spotkać wszędzie dookoła. Pod lasem umieszczona posiadłość, pierwsze wrażenie z zewnątrz robiące jakb mały pałacyk. Na zapleczu całkiem spory basen, dzięki czemu nie trzeba się męczyć w słonych falach rozbijających się na plaży w nieskończoność. Cisza, ptaki, dzwięki owadów, zmącone tylko mieszanką wielojęzyczną, która okazuje się być w tych rejonach codziennością.
Początkowo miałem zagwózdkę, o co chodzi z tymi językami. W Santo Domingo, wszędzie panował hiszpański oraz gdzie tylko przewijał się turysty, pojawiała się znajomość mniejsza lub większa, języka angielskiego. Tak prawie wszędzie. Tutaj na północy, bardzo często już w pierwszych dniach, rzucała się mieszanka z francuskim. Pomyślałem, że to przez Haiti, drugie państwo na tej wyspie, którego uchodźcy są wszędzie, a będące francuskojęzycznym, mające spory wpływ na język. Bynajmniej. Okazało się, że będący w powszechnym użyciu, język francuski na północnej stronie bierze się przez dominujących tutaj, Kanadyjczyków. Północna Dominikana, jest ulubionym miejscem podróży Kanadyjczyków wszelkiego wieku. Młodzi gnają tutaj dla oceanu, fal, słońca i mają swój wszelko-surfingow raj. Starzy, uciekający przed zimą i szukający spokojnych miejsc na emeryturę, mają tutaj idealne warunki bytowo-cenowe. Całe rodziny czy pary, w każdym wieku, znajdą tutaj niezliczone ilości wakacyjych resortów, gdzie stosownie do ceny, zapewnia im się spędzanie czasu i rozrywkę.