12:15. Najazd Polaków. Wieczorem wczorajszym, dwie Polki przybyły do hostelu i Bułgarka. Jakkokolwiek miała ma na imię ta bałkańska niewiasta od dziewięciu lat mieszkająca w Stanach, nie jestem w stanie tego zapamiętać ani tym bardziej powtórzyć czy napisać :) Nie przypominam sobie abym taką gadatliwą osobę spotkał w ostatnich latach. Ok, można być gadatliwym ale żeby jeszcze w zdanie wchodzić nagminnie ? Półtorej godziny rozmowy bardziej mnie zmęczyło niż blisko 40km chodzenia po lesie :)
W międzyczasie przybyły rodaczki, co odciążyło moją osobę trochę i pozwoliło się wyrwać. Po kilku kwadransach zapoznawczo-organizacyjnych, „gaduła” która wcześniej była zainteresowana jakąś imprezą, oznajmiła że jest zmęczona i poszła spać. Z Magdą i Natalią, szybko zdecydowaliśmy się zrobić mały tour de bar. Wracając z obchodu, wyraźnie było po ulicach widać, że jeszcze mnóstwo lokalnej społeczności, pomimo trzeciej nad ranem, nie wybiera się spać.
Godzinkę temu, przybył do hostelu Kacper. Polak (jak i Magda) pracujący w Stanach.
Poznawszy już, całkiem sporą grupkę osób tutaj przybywających, wyraźnie widać, że Portoryko jestt wybierane jako cel ze względu na tanie zarówno przeloty jak i sam pobyt i koszt picia, jedzenia oraz imprezowania. Amerykanie, nie tylko rodowici ale i napływowi czy obcokrajowcy pracujący w Stanach, przyjeżdzają tutaj bo jest to miejsce ciepłe i słoneczne cały rok a przy tym są to tanie wakacje. Mało z nich albo przynajmniej w małym stopniu, są zainteresowani krajem samym w sobie czy mieszkańcami. No może troche dlatego że tych portorykańczyków na kontynencie mają na tyle, że tutaj ich nie chce im się więcej poznawać. Głównym celem jednakże są imprezy, zabawić się, poznać innych spędzić czas dobrze się bawiąc i cieszyć się taniością. Turystyka rozrywkowa a nie poznawcza chyba się by to zwać musiało.