09:00. Dziś wylatuję już z Tajlandii. Cóż by nie było, bardzo sympatycznej. Ostatnie godziny spędzę na sprawdzeniu czy wszystko mam, organizowaniu trasy na lotnisko i końcowe zakupy. Nie sposób chyba wyjechać z tego kraju i za nim nie zatęsknić jeszcze przed jego opuszczeniem. Już czuję, że nie tylko słońca będzie brakować z powodu zbliżającego się końca podróży po ciepłych rejonach, ale kuchni również w dużej mierze. Choć Tajlandczycy okazują się ciężkimi osobami do odgadnięcia o co im chodzi, głównie z powodu całkowicie innej rasy a co za tym idzie, mimiki, kultury oraz obyczajów i zachowań, to w swej egzotyce i tajemniczości pozornej, są sympatycznymi ludźmi. Pewnie się znajdzie niejedna osoba na świecie, która by zaprzeczyła takiemu zdaniu, jednak może czasem działa we wszechświecie zasada, że jak się uśmiech daje to się on replikuje i wraca. Tam gdzie są turyści, tam i zdarza sie grono ludzi którzy chcą ich troch naciągnąć, ale tak już jest chyba niemal wszędzie i Polska nie jest tutaj wyjątkiem. Więc chyba sztuka polega na staraniu się odseparowywać od takich albo nauczyć się z nimi sobie radzić.