Geoblog.pl    horacy    Podróże    2013 - Wypad do Azji    43. Pattaya
Zwiń mapę
2013
12
mar

43. Pattaya

 
Tajlandia
Tajlandia, Pattaya
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15022 km
 
21:45. Jak pisałem, wybór był dobry. Nie znaczy to w tym przypadku jednak, zbyt pozytywnie o tym mieście. Dobry wybór oznacza w tym przypadku, że znalazłem kontrast. Czasem warto znaleźć miejsca warte niewiele, lub nie robiące wrażenia, choćby po to aby złapać dystans i nie pieć zbyt wspaniałego wyobrażenia o danym kraju czy kulturze. Pattaya jest niczym innym jak kolonią turystyczną tak na prawde. Niewiele tutaj wspólnego z Bangkokiem. Miasto niskie w zabudowie, bardziej na styl amerykański bym powiedział, zabudowa mieści się w dwóch kontygnacjach, za wyjątkiem wieżowców i różnych kształtów i wielkości apartamentowców, kondominiów, wyrzeźbionych w jednym i tylko jednym celu, sprzedania bardziej dzianym turystom, aby mieli swoje średnio 30m2 w Tajlandii. Mieszkanka o powierzchni z reguły 20-40 metrów kwadratowych, przewidziane tylko w celu przyjmowania właścicieli na krótkie przyjazdy, zapewnienie im tysięcy gratisów i rozrywek, poczucia bezpieczeństwa i własnego "m" nad morzem, przy plaży. Miasto i okolice rozrasta się na tej uprawie turystów, którzy zjeżdżają tutaj jak do swojej Mekki. Fakt, że ciepluteńko, ponad 30 stopni, że woda w morzu także poniżej 30 nie schodzi. Czy jednak wypoczynek w zbitym tłumie jest przyjemny pomimo plaży i morza i ciepła ?
Plaże są w Tajlandii także publiczne. Nie ma prywatnych najwidoczniej. Prywatność plaży polega na tym, że jest ona bezposrednio przed ośrodkiem czy resortem jakimś, jednakże dostęp do morza i od strony morza, jest dla wszystkich. Większa część plaż jest gęsto obłożona parasolkami i leżakami, od których pobierany jest haracz w równowartości 3zł za dzień. Wybrzeże w tym rejonie znajduje się nad zatoką morza które choć ciepłe, to daleko mu do wolnosci od pływających śmieci. Przy każdym zafalowaniu, na brzeg wypychane jest mnóstwo śmieci nie tylko naturalnych ale i wszelkiego rodzaju worków czy plastików. Butelki (bez listów) często się błąkaja na pograniczu piasku i wody.
Przemierzywszy kilometry plaży przy centrum jak i poza, widok zastałem wszędzie taki sam. Jakby krajobraz plaży, turystów, dojnej gospodarki turystycznej się zapętlił albo nie miał końca. Dominującą narodowością okazali się w tym rejonie Rosjanie. W miejscach jak te, zastanawiam się, czy dla takich uprzywilejowanych grup, nie ma czasem lokalnie w urzędach dodatkowego akceptowalnego języka. Nie problem usłyszeć, że duża część z nich, nie zna nawet angielskiego. W sumie po co, skoro Tajowie też go prawie nie znają, więc równie dobrze można do nich po rosyjsku mówić.
Komunikacja miejska ukazuje alternatywne oblicze. Brak autobusów lokalnych. Wszelkie busy jakie można spotkać to dalekobieżne gdyż i pociągi w tym rejonie Tajlandii są nieliczne. Komunikajca w Pattaya jest swego rodzaju hybrydą minibusów i taksówek. Są to mocno zmodyfikowane samochody typu pick-up. Na pace umocowane wzdłuż boków dwie ławeczki, konstrukcja zadaszona. Dopuszczalna liczba pasażerów... "ile wlezie". Aby nie zajmował często bagaż miejsca pasażerom, na dachu specjalne miejsce na każdą ilość. Ścian brak, wiec przewiewność i klimat gwarantowany. Część z tych taksówek ma stałe trasy po których jeździ, zatrzymują się wszędzie, wystarczy skinąć czy machnąć kierowcy i na pewno nie pojedzie dalej. Aby idąc ulicą czy chodnikiem, nie przegapić okazji przejażdżki, zbliżając się do potencjalnego pasażera, krótki klaksonik. Zważywszy że większość dnia ulice są zapchane turystami, klaksonik non stop pracuje.
Centrum miasta jest spore, bardzo szybko jednak, wraz z oddalaniem się od centrum, miasto zawża się do istnienia wzdłóż niekończacej się plaży. Wszelkie terytoria dalej od morza, pozostawione są firmom, gospodarkom, Tajom. niespełna kilometrowej szerokości szarfa od brzegu morza mierzona, zawiera wszystko co turystom potrzebne i gdzie chodzą, śpią, jedzą, imprezują. Sklepy, minimarkety w niezliczonych liczbach. Nastawione na szybką sprzedaż, niedające wielkiego wyboru turystom, aby choćby kanapki jakieś zrobili we własnym zakresie. Oferta wszelkich sklepów w tym rejonie turystycznym na skraju miasta, ma jasne przesłanie "tyrysto ! jedz w restauracjach i barach !" od których jedyną alternatywą są obwoźne bary. Zresztą leżąc na plaży chodzić nie trzeba nawet bo co rusz, przechodzi ktoś z ofertą, a to kanapek, a to pieczonych owocy morza, kukurydzy czy lodów. Jeśli masz smak na coś czego nie mają... Tylko powiedz a oczywiscie, że z przyjemnoscią ktoś Ci przy okazji podrzuci. Sympatyczność Tajów w tym rejonie, gdzie należą do mniejszości z racji turystycznego oblężenia, jest równie wielka jak w stolicy. Chyba nie sposób nie lubieć tej ludności, zaczynam powoli miec wrazenie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
horacy
Horacy
zwiedził 15% świata (30 państw)
Zasoby: 224 wpisy224 18 komentarzy18 43 zdjęcia43 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
19.05.2018 - 29.05.2018
 
 
07.04.2017 - 15.04.2017
 
 
22.11.2013 - 28.02.2014