16:00 Bazary czy targowiska, to nierozerwalny element osobowości Tajów. Pozbawić ich tych tradycyjnych form handlu, to jak przestać podawać w Polsce biogos, pierogi i schabowego. Targ warzywny, targ rybny, targ z elektroniką, tag z kwiatami, z jedzeniem (takim na miejscu żeby skonsumować, coś jakby super gigantyczna stołówka z wieloma barami. Czasem są bazary z wszystkim po trochu.
Targowiska są przeróżne i o przeróżnych porach. Niektóre bardziej znane i umieszczane na mapach dla turystów jako atrakcja, inne bardziej dla lokalnego społeczeństwa, nie oferujące towarów czy obrazków powodujących u obcokrajowców odruch sięgania do kieszeni. Są bazary czynne rano, są całodniowe, są wieczorne i są nocne targowiska także. Do wyboru do koloru. Przy panujących tutaj temperaturach, okolo 35 stopni, łatwiej wielu ludziom i lepiej dla niektórych towarów, aby odbywało się to w porach porannych czy nocnych. Targowanie się oczywiście jest obowiązkowe :) Tyle dobrze, że cyferkami można się dogadać skoro angielski jest u nich rzadkością.
Jeśli nawet się trafi ktoś kto włada angielskim, nie spodziewajcie się łatwej konwersacji. Tak jak dla europejczyków, lokalne języki azjatyckie, wymagają innych dzwięków, których nie nawykliśmy od urodzenia wydawać, tak samo dla nich, jak się za wcześnie za to nie zabiorą, to trzeba mocno główkować jako słuchacz, o co chodzi rozmówcu, pomimo że brzmi jak angielski język to co mówi.
17:08. Siedze sobie w parku nad woda, fosa dwumetrowej średnicy zaraz przy mojej ławeczce przebiega. Po drugiej stronie ćwiczy para z instruktorem tańca pod zadaszeniem. podnosze głowę znad notatek, trzy metry ode mnie, wypełza z wody na brzeg półtora metrowa jaszczurka... Hmm... to jeszcze jeszczurka czy już krokodyl ? (sobie pomyślałem) Rozglądając się widzę ludzi zajmujących się sobą i relaksujących wśród promieni z wolna zachodzącego słońca. No tak, odpłynąłem przy notatkach, to Tajlandia. Kot czy pies, to może by zwrócił ich uwagę jako coś nietypowego.