Geoblog.pl    horacy    Podróże    2013 - Wypad do Azji    38. Bangkok - pierwsze wrażenie
Zwiń mapę
2013
07
mar

38. Bangkok - pierwsze wrażenie

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14913 km
 
10:00 Lot jak każdy inny. Wiele nie ma co pisać :) Jet Airways ma jedne z najładniejszych stewardess jakie widzialem w różnych liniach lotniczych ;) Przynajmniej pod katem egzotycznym :)
Wylądowałem na lotnisku. Oczywiście, jak wszędzie, przestrzennie, sympatycznie, budynek robi wrażenie, potężna konstrukcja. Zeszło mi na oprawach nieco więcej ponieważ kazano mi iść do kolejki po wizy a jak już odstałem w tłumie głównie obywateli Indii, którzy przepychanie i wciskanie się potrafią mieć na porządku dziennym w kwestiach podróżniczych, to okazało się po tej półtorej godzinie, że z Polski nie trzeba. Wbijają na miesiąc bez pytania i bez opłat. Wcześniej przygotowawszy plan przedostania się z lotniska do centrum miasta, prowadził mnie wspólnie ze znakami, do expresowej lini tzw. SkyTrain (coś jak metro tylko nad ziemią a nie pod, jeździ po estakadach na szynach zamiast na ziemi) mieszczącej swoją stację, kilka poziomów niżej pod lotniskiem. Ładnie. Przyjaznie oznakowane, mapki dla turystów, automaty, odbębniam co trzeba i wchodzę na peron.
11:00 Generalnie, po doświadczeniach głównie w Indiach i nieco Sri Lanki, postanowiłem, że nie dam się zaskoczyć kolejnej kulturze i przygotuje się na wszystko. Pozycja lekko nachylona, mięśnie napiete jakby trzeba było komuś dowalić, bojowy i groźny wygląd. Jak pies przed walką, gotowy się rzucić na przeciwnika by go nie zaskoczył. Tak z grubsza psychicznie wyglądałem wewnątrz opuszczając lotnisko :)
Pierwsze zaskoczenie jeszcze przy wejściu do skytrain'a. Ludzie, pełna kulturka. Grzecznie się ustawiają na strzałkach narysowanych na podłodze, pociąg staje dokładnie co do centymetrów gdzie trzeba, wychodzący pierwszeństwo, grzecznie wchodzą dopiero nowi pasażerowie. Ładnie :) Pociąg kulturka. 25 minutowa wycieczka całym odcinkiem tej lini, zawozi mnie do centrym. Po drodze mijamy tereny podmiejskie gdzie usytuowane jest lotnisko i stopniowo wjeżdzamy do miasta. Siedze i ogarniam. Siedze i dobrze, że siedzę. Znowu mnie cholera zaskoczyli. To nie jest wiocha, to nie jest żaden trzeci świat. To nie jest lepszy slams. To Cywilizacja.
Wyszedłem z kolejki. Mapka w łapkę i spory kawałek przede mną do miejsca spoczynku i mojej bazy na kilka następnych dni. Czy chcę taksówkę, o dziwo, grzecznie mnie zapytalo ledwie dwóch ludzików koło stacji. Element docierania pieszo i poruszania się pieszo jest przeze mnie praktykowany także dlatego, że pozwala się oswoić z topografią miasta, zobaczyć kolejne ulice i miejsca oraz przede wszystkim, zwłaszcza pierwszego dnia, zetknąć się z nowym światem.
Droga wiodła przez takie można by powiedzieć centrum starego miasta, gdzie zamiast jakichś starych zabudowań, dla odmiany jest przestrzennie i jest zamek, ale ku niemu zmierze w następnych dniach. W okolicach tego starego miasta, częściej już się trafiali taksówkarze. Mają tutaj znacznie mniej tych na trójkołowych wózkach, za to więcej samochodowych taksówek i są także oznakowane z numerami i specjalną kamizelką, mototaksóki (motocykle).
Ulice kuszą zmysły. Zapachy z wszechobecnych restauracji, barów i straganów z jedzeniem na bieżąco przygotowanym. Pora obiadowa (lunch) powoduje wzmożony ruch w tych obiektach, zarówno zwykli przechodnie jak i turyści tak i pracownicy różnych szczebli i instytucji, zabierają się za regeneracje sił. Bary, restauracje, przy stolikach. Niektóre straganiki maja stolik lub dwa z paroma krzesełkami, większość jednak serwuje na wynos więc zasiadają na ławkach, pod drzewkami, na schodach, gdzie tylko nie ma słońca i konsumują. Zmysł zapachu jest łechtany na każdej praktycznie uliczce. Pozytywnie i przyjemnie. Wzrok skacze po tych ladach, ofertach, jedzeniu smażonym, pieczonym, suszonym, gotowanym i co tylko sie z tym da zrobic...
Przemierzanie miasta idzie z wolna. Przestrzenność rzuca się w oczy szybko. Gorąco. Zabudowania niektóre, zwłaszcza biedniejszej części społeczeństwa, wskazują, że zimno tutaj nie bywa. Nie ma jednak smrodu na ulicach. Czysto nawet bym powiedział. Zwłaszcza jak się weźmie pod uwagę tłumy i liczbę ludzi się przewijającą wszędzie.
Estakady, 2-3 poziomowe, wielopasmowe ulice, duże natężenie ruchu, sprawność skrzyżowań i rozwiązania połaczeń... Nie powstydziłby się takich rozwiązań i budowli, niejeden europejski kraj. Zatrzymuję się w końcu, aby dołączyć do grona obiadowiczów w jednym z przydrożnych barów. Pani ma mały ruch więc sobie na spokojnie zamówiłem, choć nie było łatwo gdyż nie znała angielskiego (z wyjątkiem gatunków mięsa :) ). Mniami. Jak ładnie wyglądało to i tak samo smakowało. Porażający rachunek równowartości 4zł...
22:00 Kolacja wyszła drożej, 5zł :) Jak się okazało popołudniem, język angielski nie jest tutaj normalny i wszechznany. Trochę to utrudnia lub urozmaica komunikacje, jak kto woli :)
Podsumowując dzień... a jednak mnie zaskoczyła Tajlandia. Jakoś, nie wiedzieć czemu, spodziewałem się tutaj mniej cywilizacji i nie aż tyle pozytywności na każdym kroku :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
horacy
Horacy
zwiedził 14% świata (28 państw)
Zasoby: 222 wpisy222 18 komentarzy18 43 zdjęcia43 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
19.05.2018 - 29.05.2018
 
 
07.04.2017 - 15.04.2017
 
 
22.11.2013 - 28.02.2014