22:00. Dwa dni plażowania i wędrówek. Odkryłem co mnie lekko irytuje w taksiarzach wszechobecnych. Nie można jednak mieć im tego za złe, skąd mają wiedzieć a co więcej, jak mają to zrozumieć. Traktują mnie tak samo jak większość turystów, a większość z nich, chce zobaczyć podobieństwa do Europy, kolorowe, ekskluzywne, zachwycajace wystroje, skrojone na unijny sposób menu restauracji gdzie za posiłek trzeba zapłacić tyle co w domu, bo jak się tanio zje albo mało wyda to skąpstwem powiewa. Tak wygląda przeciętny turysta z puli hotelowej. Tak więc ssają masakryczne pieniądze z rasowych turystów. Negombo, w większej części okazało się być właśnie takim turystycznym celem, więc wzdłóż plaży powstało mnóstwo choteli i resortów, obfitujących w restauracje i sklepiki przez prawie siedem kilometrów wzdłóż drogi biegnącej równolegle do nabrzeża. Wszelkie drogi odbiegające od głównej w przeciwną stronę niż plaża, oferują dziesiątki domów goscinnych, pokoje do wynajecia i tego typu przybytki. Jedzenie w tych restauracjach to finansowa masakra. W centrum miasta, w masowych i wcale nie brudnych czy byle pod psem jadłodajniach, klasyczny obiad ze sporym wyborem dań kosztuje od 100 do 200 rupii. W rejonie hotelowo restauracyjnym, ceny za te same dania kształtują się w przedziale 700-1000 !! Przy odrobinie szczęścia, jakaś uboższa potrafi zaserwować obiadek ale chłodny bo z masowego kateringu, to za podstawowe danie (jedno lub dwa do wyboru przez najmniej ruchliwą godzinę promocyjną) będzie to kosztować 200 LKR. Rozmawiając z ludzmi, okazuje się, że turyści tak na prawde sami sobie temu winni. Chętni płacić wysokie ceny, nie liczą się z tym, że poniekąd sami sobie dołki kopia. Jedzenie generalnie jest bardzo tanie w tym kraju i to, że się pójdzie do publicznej zwykłej jadłodajni, niczego nie zmienia w jakości bo wręcz tubylcy jak pisałem, nie dadzą sobie w ryż dmuchać aby podano im byle co. Ma być i smakować tak jak ich jedzenie :) Przy okazji popatrzeć jak oni sami jedzą, poznać bliżej kulturę. Bezcenne i oszczędne :) Tak, wiem, że jak Europejczyk zapłaci 1000LKR to jakies 6 euro to jest wniebowzięty bo tyle to on za kawe sama zapłaci u siebie, niemniej jednak nie w tym rzecz. Trochę zwiało mnie z toru obiektywizmu powyżej, zdaża się :)
Plaża jest dosłownie zawalona piaskiem. Żółty lekko w pomarańcz wchodzący. Zwiedziłem jakieś 8km tych plaży tutaj. praktycznie wybrzeże tak samo, jest to jedna niekończąca się plaża, z co jakieś kilkaset metrów usypanym z kamieni falochronem. szerokość plazy to średnio jakieś 40-50 metrów. Jeśli spostrzeże się czasem biegnącego turystę w stronę wody lub od wody, to dlatego, żeprzeprawia się przez nią boso :) Piasek rozgrzany, słońce w szczycie z dorosłego człowieka jak ja, robi cień długości jednej stopy, spacer plażą tylko w klapkach albo boso po lini zalewanej falami co chwile.
W niektorych miejscach spotkać można malutkie (max 3cm) krabiki, gdzie indziej znowu jakiś gatunek małż, które z pozoru, na początku, wydają się kamykami kolorowymi i różnowzorzystymi, tylko jak woda odpływa to dziwi się człowiek, że one się same zapadają pod powierzchnię :) Stworzonka nieszkodliwe, gdyż same wyczuwają zbliżającego się człowieka i się okopują zanim je złapiesz a są na tyle sprytne, że jak będziesz stać to i tak się nie odkopią i nie wyjdą bo wiedzą, że czekasz.
Kolejną z atrakcji lokalnych jest możliwość wybrania się na wycieczkę wodną. Łodzie żaglowe, tradycyjne, pewnie przez pare setek lat nie zmieniane, tylko czekają aby przygarnąć kilku turystów i za odpowiednią opłatą, wziąść ich na kilkadziesiąt minut na wodę. Nie są to łodzie kabinowe. wszystko na pokładzie, który nawet powierzchni nie ma. Z grubsza to taki kajak z potężnym, jednym , prostokątnym żaglem. Niby trochę żeglarstwa liznąłem ale nie pytajcie mnie jak się nazywa taki typ. Bezpieczenstwo tego wąskiego kadłuba a właściwie stabilność, zapewnia drugii mniejszy kadłub na poprzecznych belkach umocowany. Osobliwy katamaran, z powierzchnią między kadłubami do wykorzystania jako siedziska czy do transportowania czegokolwiek, z tym, że żagiel i maszty mocowane są do jednego kadłuba. Próbowałem z dwoma osobami porozmawiać aby się wywiedzieć jak działa taki typ żagla, ale albo ich angielski nie obejmuje tego opisu albo z wygody wolą się skupić na "za opłatą pokażemy na wodzie, zapłać i popłyniemy". Może się ktoś dziwić, że takie pytanie jako żeglarz zadaje... ale dla obeznanych... to ma jeden żagiel, praktycznie na stałe przymocowany i moja ciekawość się wzięła właśnie z tego, że nijak nie dostrzegam możliwości przerzucenia żagla na drugą burtę. Zresztą sama konstrukcja łodzi jest taka, że przerzucenie żagla na drugą stronę sprawia wrażenie jakby miała się od razu położyć po złapaniu wiatru bo zanurzenia to ma nie więcej niż 30cm. Waży to pare setek spokojnie. Z pełnym żaglem wchodzą na plażę z wody a póżniej z pomocą kilku osób po kilka centymetró wypycha się na bezpieczną wysokość i odległość od wody. żagla się nie składa na czas postoju. Łódź stoi na brzegu z postawionym żaglem. Po skończeniu całkowitym, na noc, składa się zarówno żagle jak i maszty.
Większość turystów opala się w cieniu. Dosłownie. Słońce w ciągu dnia jest dosyć mocne i działa niemalże jak solarium w szczycie. Więc leżakują w przychotelowych ogrodach, pod palmami, sporadycznie czsem, wypad do wody. Na plaży się raczej sporadycznie tylko zdaża aby ktoś się rozłożył. Przyjeżdżają tutaj, płacą za słońce, plażę, cudowną pogodę i siedzą w cieniu wiekszość dnia :) Co prawda wcale mnie to mocno nie dziwi, bo woda jak wspomniałem, 30stopni, wcale nie daje orzeźwienia. Pozwala za to spłukać z siebie piasek i pot. Pogoda pomimo doskonałej, cały czas jest wietrzna na tyle, że żeglowanie byłoby czystą przyjemnością (3-4B).