16:01. Dotarłem. Choć Goa to dystrykt a nie miasto, to z kim by się nie rozmawiało, hasło "Goa" wyjasnia wszystko. Pewnie dlatego, że jest mały więc doprecyzowanie miejscowości nie ma większego znaczenia. Czasem w rozmowach przewija się tylko podział na północną i południową część. Pociąg, który mnie wywiózł z Bombaju, był niesamowicie długi. Z jednym Holendrem, pogadaliśmy sobie na peronie to też był w szoku. Nasze wagony znaleźliśmy po dosyć długim spacerku dopiero a końca pociągu dalej nie było widać. Jak się okazało na docelowej stacji, gdzie miałem sposobność przyjrzeć się pociągowi z góry, było w nim 24 wagony pasażerskie, choć w Bombaju miałem wrażenie, że więcej. Tym razem wagon klasy SL, co z grubsza oznacza, kuszetki ale takie do leżenia a nie do spania, bo nie ma pościeli itp, nie ma zamykanych przedziałów. Jest jakby zwykły nasz przedział z sześcioma miejscami a zamiast scianki z drzwiami jest od razu korytarz, normalnej szerokości, a za nim jeszcze dwie kuszetki wzdłuż ściany pociągu. Na suficie umocowanych w kazdym takim niby przedziale po trzy ogromne wentylatory do sufitu. Korespondencja mailowa z następnym miejscem gdzie mam zostać kilka dni, zaowocowała wskazówkami jak dotrzeć taniej, lokalnym transportem. Pominął (czego doświadczyłem a na miejscu się przyznał, że zapomniał) powiedzieć, że z dworca kolejowego do autobusowego trzeba się jeszcze dostać, co przy 5-6 kilometrach w pełni słońca, niekoniecznie nastraja do spaceru :) Tuk-tuk zawsze przyjdzie z pomocą i chętnie przyjmie pieniądze za podwiezienie :) Z Madgaon do Panaji i następny z Panaji do Mapusa, kursują na bieżąco więc bez problemu się je odnalazło i się załapałem. Pierwszy 30 rupii bo dystans prawie 30km (okolo 1,80zł) a drugi 10 rupii (jakieś 65groszy) bo to już kilkanaście kilometrów bedzię. Trzeci natomiast wymagał czekania prawie 15 minut, żeby się załapać oraz dogadania się z człowieczkiem pobierającym opłatę, aby wskazał mi gdzie mam wysiąć (cena także 10 rupii). Generalnie więc, przejażdżka lokalnymi autopusami takze zaliczona i całkiem pozytywnie. Oczywiście klimy nie ma, okna otwarte wszystkie, ale muzyka gra wesoło wszedzie więc pozytywnie :) Taksówka na tej trasie, jeśli się dogadasz po urzędowych cenach to jakieś 1200 rupii, jednakże taksiarze bardzo lubiacy swoje taryfikatory dla turystów, wołają w okolicach 2000 rupii za tą całą trasę. Więc oszczędność swoją drogą całkiem spora a przygoda i doświadczenie... bezcenne :)
W pociągu spałem całkiem dobrze, choć miejsca było raczej niewiele na tej kuszetce, w dodatku ograniczony jeszcze troche bagazami dla bezpieczeństwa, do wszelkiej zmiany pozycji musiałem się przebudzić. Niemniej jednak, jak na takie warunki to wyspałem się całkiem dobrze. Bardziej mnie zmęczyła pogoda dzienna. Wiatru niewiele, sporadyczny powiew, gorąco i jednak troche duszno. Słońce z przewijającymi się obłokami. Tak sobie zasiadłem jak juz się zameldowałem, w cieniu i sobie odpoczywam. Zbieram się do wzięcia prysznica, choć mam lęki, że może nie być w nim zimnej wody :)
21:35. Była letnia woda w kranie z zimną. Dała radę. Spacerek relaksacyjny wieczorową porą po plaży zaliczony. Zachodu słońca co prawda niestety nie było specjalnie ciekawego, gdyż kilka minut przed, słońce utonęło w chmurkach nad oceanem. Woda... rewelacyjna, że tak powiem. Znaczy ciepła niesamowicie. Więc nie wyobrażam sobie aby wiele ulgi dawała za dnia. Zobaczymy jutro. Już takim wieczorem nie chciało mi się więcej niż do kolan wchodzić. Dylematem jednak pozostaje koszulka. Co pare dni zmienia się klasyk dzienny. Przez pierwsze pare dni, wydawało mi się, że jadąc do Indii, trzeba mieć (jako polak) koszulkę z napisaem "I am from Poland" bo trzeba było to średnio co pare minut powtarzać. Później stwierdziłem, że barziej przydatna w niektorych miejscach była by "I don't need a Taxi". Z czasem leciały kolejne teksty do głowy jak "nie chce pamiątek", "nie trzeba mi przewodnika", "nie jestem głodny"... i pewnie jeszcze pare mi po głowie chodziło przy roznych okazjach :) wieczorne wypady w Bombaju i całodzienne chodzenie tutaj, wymagałoby posiadania koszulki typu "nie palę, nie zażywam żadnych narkotyków". poważnie, każdy popołudniowo-wieczorną porą jak się zbliża a ma rysy tubylca, zaczyna od lekkich do palenia a kończy na propozycjach cięższych rzeczy. Ide się poobijać i poleniuchować, jutro więcej o Goa.