15:30. Bombaj (lub Mumbai, jak kto woli). Drugi pociąg, klasy CC był niczym innym jak nasze polskie TLK i wagony bezprzedziałowe, tyle że dwupoziomowy i szerszy, bo na jeden rząd przypadało 5 a nie 4 miejsca jak u nas. Klimatyzowany, nawet koszule założyłem w trakcie bo się jakoś chłodno zrobiło. Trasa pociągu do Bombaji, wiodła przez zróżnicowane rejony, dominowały jednak rolnicze. Wielokrotnie przy małych stacjach widać było wszechobecną biede indyjską. Zaskoczyłem w końcu jak się to nazywa po polsku. Slamsy. Te biedne rejony, ulice, ludzie mieszkający w lepiankach lub słomianych konstrukcjach. Wszechobecne niemalże wszedzie i w większości miast nawet w centrum, to slamsy. W miastach płoty obwieszone praniem, jak płotów nie ma to wyłożone na siedziskach, kamieniach, gdziekolwiek na czymkolwiek rozłożone. Bombaj się wiele nie różni od tego co widziałem w północnej cześci. Zamiast brać taksówkę do hotelu, postanowiłem ambitnie, przynajmniej część trasy przejść. Trochę dałem ciała, bo nie zrobiłem sobie mapki jak daleko jest i jak dotrzeć do mojego miejsca noclegowego. Pamiętałem tylko, że jak szukałem go, to pokazało mi na mapie, że to na południowy wschód od dworca centralnego. Tak też więc zacząłem się kierować po opuszczeniu dworca. Po drodze jak na złość nie było niczego z internetem. w KFC była jakaś awaria a w Macu nie było neta. Kafejki jak na złość też żadnej jak trzeba. Różnica między tym miastem a wcześniejszymi jest szybko dostrzegalna. po przejśiu około 2-3km, styl, sposób i standart życia podobny. Tylko Tuk-Tuków nie ma wcale. Wszelkie podwózki to tylko taksówki. Miasto jest o wiele bardziej rozbudowane w górę. Dominują budynki trzy kondygnacyjne. Jest też sporo budujących się lub juz użytkowanych wieżowców mieszkalnych 10-20 pięter. Widziałem wcześniej, że do robienia rusztowań przy domkach czy budynkach trzy piętrowych używa się bambusa jako materiału do szkieletu. Teraz sobie wyobraźcie, jakie wrażenie robi zrobione rusztowanie z bambusów, na całej wysokości 19 piętrowego budynku... Nie żeby były bambusy poskręcane, one są związane sznurkiem. Przyglądając się w którymś momencie z bliska, upewniłem się, że bambusowe tyczki z których są rusztowania, mają średnicę w okolicach 5cm, mocowanie ich to faktycznie, związywanie sznurkiem, od samych podstaw, niezależnie od tego jak wysoka jest konstrukcja. Rzecz na którą wcześniej nie zwróciłem uwagi, to u nas się robi kładki na rusztowaniach, aby po tym chodzić oczywiście i robić co tam ma być zrobione. Tutaj, choć większość robotników ma kaski założone, to oni nie kładą desek aby po nich chodzić w poziomie. Z reguły poruszają się boso po tych poziomych tyczkach, elemantach konstrukcji. Po dwóch niemal godzinkach spaceru stwierdziłem, że i tak się już zbliżyłem, a że nie mam mapki a pytajac ludzi ciężko czasem coś znaleźć, zwłaszcza przy nieopisanych ulicach, to reszte drobi, koło trzech kilometrów, podjechalem taksówką. Przynajmniej kierowca był uczciwy. Ustalilismy stawke na poczatku i nie krążył, jechalismy prosto do celu. Zgodnie z moim zapamiętanym kierunkiem. Jak się później okazało, sprawdziwszy na mapie, przeszedłem około połowy drogi, w dobrym kierunku :)
20:30. Miasto jest oczywiście ogromne, choć jeszcze nie ogarniam jak bardzo. Nie sposób chyba całego zwiedzić, zwłaszcza, że conajmniej 90% to zapewne jedno i to samo, przynajmniej dla europejskiego oka. Chociaż, zaczynam już dostrzegać, że często dane kwartały, dzielnice, robią lub sprzedają wiecej jednej rzeczy a w innych miejscach co innego dominuje, więc zapewne każdy fragment ma swoją specjalność. Jestem w południowej części, na półwyspie swoistym. Czyściej tutaj nieco i ciut bardziej cywilizowanie. Życie tętni w pełni wieczorami. Jest 20:35 a na zewnątrz już dawno po zachodzie słońca i przyjemnie, jakieś około 27 stopni celsjusza. W dzień się trzymało powyżej trzydziestu. Perspektywa trafienia na plażę za parę dni, wydaje się być ziszczeniem marzeń w takich okolicznościach. Chadzając w dzień i teraz wieczorem, jest tutaj przyjemniej. Nie ma przede wszystkim tylu naskakiwaczy, naganiaczy i wszelkiej maści osób, zaczepiających turystów. Można się przejść bez notorycznego odmawiania wszystkiego. Co najwyżej sporadycznie się trafia :)