05:15. Przesiadka w Ahmedabad. Półtoragodzinny postój w oczekiwaniu na drugi pociąg, nie pozwolił na obejrzenie dużo więcej niż dworzec kolejowy i jego bezpośrednie sąsiedztwo, do tego nocą. Wysiadając kwadrans po czwartej, spodziewałem się raczej pustek i spokoju. Nic z tego. Jeśli o czwartej rano tak wygląda ten dworzec, to w dzień zapewne nie można nawet szpilki tutaj upchnąć. Hala główna (całkiem spora) przerobiona w sypialnie, gdzie rzędami ułożeni nocują dziesiątki jak nie setki ludzi. Nie ma tam jakiegoś smrodu czy coś, jak na naszych polskich wielkich dworcach zwykle to bywało jeszcze niedawno. Zwyczajnie bardzo tłoczno i większość śpi, najprawdopodobniej czekając na pociąg. Generalnie pierwsza myśl jaka wpada do głowy patrząc na ten widok, to "obóz uchodźców". Oczywiście to samo w poczekalni, z grubsza, choć juz nie tak gęsto ponieważ poczekalnie są po pierwsze rozdzielone na męskie i żeńskie często jak się okazuje, po drugie, są dla pasażerów z biletami na wyższe klasy a nie na te najniższe. Indyjskie pociągi mają siedem klas wagonów. Mylącymi i niewiele mówiącymi zatem jest ocenianie którejś klasy bez osobistego sprawdzenia. Moje bilety są ponoć nienajgorsze. Pierwszy pociąg wiózł mnie w wagonie klasy 2A, co oznacza czteroosobowy przedział z miejscami do spania w nocy, więc luźno. Klimy w nim nie było, ale był chociaż, chodzący jak lokomotywa, na sztywno przymocowany wentylator do sufitu z przełącznikiem na tryb szybki i bardzo szybki. Głośność jego pracy niestety nie szła w parze ze spaniem więc, trzeba było wyłączyć aby usnąć. Pościel czysta, przedział zamykany od środka. Zewnętrzyny wygląd wszystkich wagonów, tak jak i autobusów, wygląda jakby się miał przez strefę wojny przedzierać. Okna wszędzie zakratowane. Poobijany nieco z zewnątrz, każdy pociąg niemal, każdy wagon, utwierdza zatem w przekonaniu, że każdy z nich nie tylko przez ząb czasu został zahaczony ale i nierzadko przez całą drogę pokarmową niemalże przeszedł :)