Geoblog.pl    horacy    Podróże    2013 - Wypad do Azji    11. Pushkar - Pustynia
Zwiń mapę
2013
07
lut

11. Pushkar - Pustynia

 
Indie
Indie, Pushkar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7252 km
 
12:00. Słowo "Hotel" panuje i istnieje wszędzie. Od europejskiego różni się bardzo. Wchodzisz do hotelu w europie i po wyglądzie zewnętrznym oraz gwiazdkach, wiesz czego się spodziewać. Tutaj znaczy tyle, że za pieniądze dostaniesz swój pokój oraz swoją łazienkę. Nie znaczy to w żadnym razie o jakości standartu. Oczywiście mowa o hotelach bezgwiazdkowych. Może być, że nawet ręcznik nie będzie w pokoju. Choć z reguły są. Czystość... powiedzmy, że jest to zmęczona biel :) Obstawiałbym, że ręczniki się pierze ręcznie. Biały ręcznik, latami prany ręcznie, wyobraźcie sobie jak może wyglądać. Większość ludzi w takim odcieniu ma szmate do podłogi lub do innych rzeczy. Dodam że w czasie tego ręcznego prania najpewniej nie przykładają się do usuwania plam. Czystość ma najpewniej definicję :nie używany od ostatniego prania". Nie zakładajcie więc, że gdy napisze o noclegu w hotelu, to że bujam się w luksusach jakichś :)
Wczorajszego wieczoru, właściciel hotelu gdzie się zatrzymałem w Pushkarze, dał mały koncercik. Zagrał i zaśpiewał kilka piosenek. Instrument to jakieś dwa małe specyficzne bębenki z membranami widocznymi, nadzwyczaj dźwięczny. Na żywo, ich muzyka jest bardziej znośna niż z głośników ;) Dzwięki jakie wydają mają swój urok. Większość piosenek, zwłaszcza tych najznańszych, wywodzi się z filmów. Z racji rozśpiewanego kina indyjskiego, nie istnieją hity ktore nie były w filmach.
Siedzę teraz na wzgórzu gdzie rozlega się wspiąłem się z racji widoku jaki wydawało się będzie z niego, gdyż jest to najwyższa górka przy mieście. No i jest widok, warto było przebyć setki kamiennych schodów :) Oczywiście, na sczycie jest także mała świątynia, trudno aby nie, skoro miasteczko ma ich niezliczoną ilość z racji swego religijnego klimatu. Pokonując jak narazie setki kilometrów, tak i teraz patrząc na kilkanaście kilometrów wokół, odnosi się wrażenie, że Indyjczycy wykorzystują każdy możliwy kawałek ziemi. Nawet suche nieużytki, widziałem że obsadzają drzewkami, aby na opał sobie drzewa rosły. Pomimo suchości panującej przez większość roku, jeśli ktoś obsiewa coś co wymaga wody to ma uprawe nawodnioną. Nocą temperatura spada do około 12 stopni ale w dzień jest cieplutko, w cieniu jakieś 22-23 stopnie. Słońce praży. Jak narazie jednego popołudnia był tylko kilkunastominutowy deszcz. Często bywa z rana mgliście, ale to normalne przy takich różnicach temperatur i często bezwietrznej pogodzie.
Specyficzny klimat religijny nadaje non stop unosząca się muzyka nad Puszkarem. Klaksony notorycznie używane przez kierowców, tutaj czesto się zmienia na abardziej dzwięczne a czasem wręcz melodyjne. Czasem na ulicy jak tak każdy trąbi na siebie wzajemnie, mam nieodparte wrażenie, że te wszystkie pojazdy rozmawiają ze sobą, komunikują się w tym specyficznym języku.
Koniec z tym siedzeniem, chłonięciem krajobrazu i kontemplowaniem oraz notatkami. Narazie. Trzeba się zebrać do spacerku na dół, jeszcze raz krótki spacer po uliczkach, codzienna dawka gwaru i zgiełku ulicznego, a popołudniu, a co tam, zaszalejmy. Wycieczka wielbłądem na tak zwane "safari" oraz nocleg na pustyni. Choć z góry tutaj nie widzę takowej, zobaczymy co tubylcy rozumią przez słowo pustynia :)
22:00. Safari :) Wszystkie firmy organizujące tę atrakcję z reguły jak się okazuje, startują na wieczorne i nocne safari o godzinie 16:00. Tak więc ruszając jakieś pięć minut po tej godzinie, łatwo dostrzec jak z wszystkich stron miasteczka, w jednym kierunku, zlewają się mniejsze i większe grupki garbatych zwierzaków z turystami na wierzchu. Wielbłąd jest dwuosobowy generalnie (nie tyle może wielbłąd co siodło jego) więc z reguły z tyłu siada "camelman", który kieruje zwierzakiem. Czasem prowadzący idzie przed wielbłądem, gdyż tempo spacerowe jest zbliżone do tempa pieszego. Mój "szofer" umiejscowił się za mną zamiast spacerować, gdyż nie jest chyba wielbicielem pozostawania w tyle. Po kilku chwilach, gdy gdy osiągnęliśmy granice miasteczka i skończył się asfalt, pozwolił Jimmiemu pobiegać, więc truchtem dotarliśmy na początek kawalkady gdzie ugadał się z paroma innymi jeźdźcami i razem oderwaliśmy się od reszty, rozpoczynając safari na czterech wielbłądach. Półtoragodzinna przejażdżka wiodła głównie przez suche i piaszczyste bezdroża, sporadycznie porośnięte ostrymi krzewami oraz częściowo przez tereny wiejskie, między polami. Każdy był jednak lekko zdziwiony, z nutką zawodu, miejscem docelowym. Jak Ci powiedzą, że jedziesz na pustynie (ang. Desert) to raczej nie mnożą Ci się w głowie różne opcje, tylko jedna przychodzi do głowy. Dla tubylców, pustynia to nic innego jak tereny wiejskie. Grunt jest mocno piaszczysty, jednak pola różne jak i sady sporadycznie, to dominujacy krajobraz.Teren naszego noclegu to działka na wiejskich terenach, w 85% pokryta piaskiem, a reszta to sucha trawa. Turystyczny trzon naszej grupy stanowiło małżeństwo z niemiec koło 45 lat, australijczyk koło trzydziestki i ja (gdzieś koło 35 lat :) ). Niespełna godzinę po nas, dołączyła jeszcze młoda para, koło 25 lat, także z australii. Cała ekipa była dosyć zabawna więc szybko i miło leciał nam czas na różnych opowieściach, wzajemnych poradach i śmiechu. Po prawie dwóch godzinkach, doczekaliśmy się przygotowanej w warunkach polowych przez naszych jeźdźców, na ognisku zrobionym w wykopanym w piasku dole, kolacji. Całość przygotowana była w tradycyjny sposób, od początku do końca, w niektórych rzeczach sami pomagaliśmy (obieranie cebuli i czosnku). Nie było takiego czegoś, że już pół gotowe albo gotowe jakieś składniki przywieźli z sobą. Podano nam bardzo tradycyjną w Indiach Thali. Było to pięcioskładnikowe danie (ryż, pikantny sos, jakiś inny sos, warzywa, pieczywo (także zrobione na ogniu). Jakością i smakiem, byliśmy wniebowzięci. Nie ustępowało to w najmniejszym stopniu daniom serwowanym w restauracjach, a było znacznie więcej bo i dokładki można było brać więc wszyscy byliśmy więcej niż syci. Po kolacji kilka chwil mineło i trójka australijczyków się w ciemnościach ze swymi przewodnikami, zabrała z powrotem do miasteczka, gdyż ich plan przewidywał jedynie wieczorną przejażdżkę. Nie zostawali do rana. Reszta wieczoru upłynęła na rozmowie z naszymi dwoma camelmen'ami - młodzieńcami, których wiek jak się okazało to 20 i 21 lat.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
horacy
Horacy
zwiedził 15% świata (30 państw)
Zasoby: 224 wpisy224 18 komentarzy18 43 zdjęcia43 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
19.05.2018 - 29.05.2018
 
 
07.04.2017 - 15.04.2017
 
 
22.11.2013 - 28.02.2014