Geoblog.pl    horacy    Podróże    2013 - Wypad do Azji    10. Święte jezioro
Zwiń mapę
2013
06
lut

10. Święte jezioro

 
Indie
Indie, Pushkar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7248 km
 
23:30. Kolejne miasto. Właściwie to miasteczko tym razem. Może się wydawać, że skaczę po tych miejscach jak konik polny po łące ale tak się ułożyło z racji różnych okoliczności, że mam okazję. Jeszcze parę dni i zwalniam nieco. Dziś Pushkar. Małe miasteczko w dalszym ciągu pozostając w dystrykcjie Rajistan. Miejsce jest swego rodzaju religijnym centrum w sporej okolicy. Urosło ono wokół małego jeziorka o średnicy około 300 metrów. Jeziorko jest święte, do brzegu na mniej niż 40 stóp aby się zbliżyć, trzeba zdjąć buty. Może dziwić takie zachowanie, ale gdy się jest w Indiach, gdzie wejście praktycznie do każdej światyni wymaga zdjęcia obuwia. Można więc rzec, że bose chodzenie jest ściśle powiazane z miejscami świętymi. Kapiel w jeziorze czy obmywanie się świetą wodą jest oczywiście dozwolone. Traktuje się je jak swego rodzaju błogosławieństwo. Oczywiście, jak to miejsce święte, ściąga odpowiednio sporo zarówno turystów jak i pielgrzymów. Atrakcją swoistą jest kuchnia okoliczna, gdyż z racji świętości dania są tylko wegetariańskie. Bary, restauracje, wszelkie jedzenie, wszędzie, jest tylko i wyłącznie całkowicie wegetariańskie. Dla innych religii, nacji, oczywiście „pod stołem” da się załatwić jakiegoś kurczaka czy coś w tym stylu. Oficjalnie tylko tego nie ma w menu :)
Brzeg, całkowicie, w 100% pokryty jest kamiennymi schodami dookoła jeziorka więc naturalny brzeg nie istnieje. Dopływem jeziorka jest koryto które w czasie mocnych opadów i monsunów, zbiera wodę z podnóży okolicznych wzgórzy aby zamiast podtapiać gospodarstwa, została ona skumulowana w centralnym punkcie.
Rzecz która dosyć szybko rzuciła mi się w oczy i wypatrywałem ostatnich kilka dni, to brak kotów. Ogarniam ostatni tydzień i nie ma w nim prawie bankowo żadnego kota. Psy da się na palcach policzyć, góra kilka sztuk na dzień, czasem żaden. Są natomiast małpy bardzo często i sporo pasiastych wiewiórek.
Na około jeziorka, w części najbardziej centralnej, ulica jak wszędzie i niejedna, przeradza się w istny bazar. Mocno gwarny i ruchliwy o przeróżnych zapachach i wszelkich możliwych kolorach. Turystów jest sporo jak wspomniałem. Oczywiście kusi się ich nie tylko wyrobami tradycyjnymi różnych ubrań i innych szmacianych produktów ale także biżuterią wszelkiej maści, surowca i koloru. Oczywiście mnóstwo produktów jest z masowej produkcji albo też niskiej jakości. Przykładowo, kupisz sobie jakieś spodnie, spódnicę, szal czy inną szmatkę, po kilku praniach straci większoś koloru czy wzorków. Tradycyjne produkty, rcznie wykonane, według wielopokoleniowej tradycji, latami nie traci koloru, nie spiera się i nie blaknie. Urzeczeni jednak turyści, z reguły wagi wielkiej nie przywiązują, nie wiedzą lub zwyczajnie dają się omamić i oczarować sprzedawcom. Tak jak w Maroku, tak i tutaj arabskie zacięcie do handlu ma podobny charakter. Zatrzymaj swój wzrok na jakiejś rzeczy dłużej niż ćwierć sekundy, to sprzedawca dostrzeże zainteresowanie zbyt duże i zaczyna atak. Zapytaj o cenę to w 90% jesteś stracony bo on już wie, że sprzedał, tylko pozostaje kwestia ustalenia ceny. Targowanie się jest obowiązkowe w takich miejscach. O ile będąc tej samej rasy, łatwo udawać lokalnego i się w tłum wtopić, o tyle będąc europejczykiem wśród Indyjczyków... trzeba by mieć oskara za charakteryzację :)
Cena wyjściowa jest zawsze kilkukrotnie przebijająca cene normalną. Żerują na tym, że masa ludzi nie przeliczy w locie, ile to warte w ich walucie. Przykładowo jak chciałem baterie paluszki kupić (cztery alkaiczne)koleś zaczął od 900 rupii !! (jakieś 50zł). Targowanie z nimi nie polega na tym, że sobie nawzajem przerzucacie liczbami. Wystarczy się zatrzymac troche i oni sami zaczna schodzic często. W skrócie, z tych 900 skonczylismy i dobiliśmy targu na 150 rupiach. Generalnie jak się słabo targujesz w takich ulicznych potyczkach, to połowe zbijesz a sprzedawca zrobi świetny interes. Jak się bardziej postarasz to dużo więcej można stargować.
Wracając do rękodzieł. Produkty ręcznej roboty, według tradycyjnych sposobów i receptur wytwarzane, można zawsze kupić w zakładach gdzie się to robi i przy okazji pokażą cały proces produkcji i wyjaśnią wszystko co tylko przyjdzie Ci do głowy aby zapytać. Najpewniejsze są te z rządową asygnatą (zakłady). Takie miejsca z reguły mają zwolnienia z podatków więc nie masz żadnych ceł na swoje zakupy oraz pewność, że nikt na granicy Ci tego nie zabierze. Pewny zakup. Większe rzeczy mogą także wysłać na domowy adres, gdziekolwiek na świecie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
horacy
Horacy
zwiedził 15% świata (30 państw)
Zasoby: 224 wpisy224 18 komentarzy18 43 zdjęcia43 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
19.05.2018 - 29.05.2018
 
 
07.04.2017 - 15.04.2017
 
 
22.11.2013 - 28.02.2014