18:12. Ostani dzień na tej wyspie. Czas mija na oswajaniu się z jej opuszczaniem, ostatnie godziny na plazy i w błękitnej wodzie o zaiste doskonałej temperaturze. Może to morze a może przyzwyczajenie ale ostatnio nawet jakoś nie zawsze poszukuje słodkiej wody do opłukania się po morskiej kąpieli. Właśnie sobie uzmysłowiłem, że w ostatnim tygodniu, mijało czasem i pół dnia, do wieczora, zanim trafiłem pod prysznic i brałem go z wszelkich powodów ale nie słonej powłoki jaka na mnie powstawała po pływaniu.
Przycupnąwszy popołudniem niedaleko portu, tuż nad brzegiem gdzie drobne fale lekko szumiały rozbijając się o nieliczne kamienie, poznałem młodego tubylca. Poniekąd zostałem przez niego werbalnie zaatakowany. Mali - dwunastoletni młodzieniec, spacerując wzdłuż brzegu, przeczesywał wszelkie szczeliny w poszukiwaniu skarbów jakie wielki błękit wyrzucić mógł na brzeg. Niesamowite, ile słów i energii w tak niewielkim człowieku się mieści. Choć pytaniami mnie zalał niezliczonymi, tematów wszelakich tyczących, to udało mi się troche z ripost a troche sam się chwalił, dowiedzieć o tym jak wygląda życie, nauka i rozrywka młodzieży na wyspie. Dość egzotycznie sam to ujął "szkoła jest tak łatwa i nudna, że ogranicza możliwość rozwoju i poznawania życia, dlatego za dużo tam nie chodzę". Rzekł to będąc właśnie na wagarach, więc wiedział chyba co mówi :)
Czas na ostatni spacer i kolację gdyż dzisiejsza noc to przeprawa na stały ląd.
23:25.Nocna łódź, do pięciogwiazdkowych hoteli nie nalezy. Jedyny kontakt z gwiazdami jaki ma, to ich widok na nieboskłonie, przez okno. Niewysoka łódź, długości około dwudziestu metrów. górny pokład dla gości nocnego rejsu. Konstrukcja zastanawiająca w drugiej chwili, gdy pierwsza - zdziwienie, zostaje przyswojona.
Sufit na wysokosci metr sześćdziesiąt pięć. Wąska łódź, więc obie burty wyścielone materacami na całej długości. Numerki na ścianie, wskazują numer legowiska. ułożone w poprzek łodzi, z głową usytuowaną pod ścianą z oknem, nie mają żadnych odstępów.materace są niby dwuosobowej szerokości, jednak to nie ma znaczenia najmniejszego ponieważ, jest to kwestia pewnie praktyczna. ani granica materaca ani żaden inny wskaźnik, nie mówi, gdzie sie zaczyna a gdzie kończy miejsce załoganta :) jedynie numerek na ścianie, gdzie jest środek. Normalnie rejs trwa, zależnie od typu łodzi i firmy, od 2,5 do 4 godzin. Ten potrwa siedem. Trasa jest taka sama, jednak aby nie wyrzucać ludzi w środku nocy, wymyślono ten nocny rejs, powooolny. Budzi się on sporym zainteresowaniem jak się okazuje. Dużo ludzi młodych, podróżując, oszczędza na niektórych rzeczach, aby na inne sobie pozwolić. Koszty podróżownia czy noclegu są najłatwiejsze i najczęściej cięte jeśli się da. Niższa klasa, ciut bardziej spartańskie warunki, dłuższa podróż, czy przede wszystkim, przemieszczanie się nocą. Nocne trasy, czesto sa jesli nie w rej samej cenie, to tańsze. Pozwalają oszczedzić koszty na jednym noclegu, nie traci się dnia na podróż bo odbyta w nocy, więc dwie sroki za jeden ogon złapane. Po mej prawicy, dwie amerykanki. Po lewej, Malezyjczyk a za nim dwie Niemki. Amerykanki, jako jedne z nielicznych, okazuje się, już płynęły tym rejsem wcześniej. Pytałem o prędkość jaką rozwija ta krypa, ubawiły się bo ostatnio po trzech godzinach, przez okno widziały, że przepłyneli może kilkaset metrów. Wysnułem teorię, że pewnie dlatego idzie tak wolno, bo dwóch kolesi w ramach oszczedności i niebudzenia ludzi, wiosłuje cały czas :) Jedna z dziewczyn stwierdziła, że chyba tylko jeden na zmiane biega z prawej na lewą burtę i z obu wiosłuje, wnioskując po prędkości jaką ostatnio rozwijały :)