Ciąg dalszy pogody w kratkę. Pozytywnej kratki, jak wszyscy zgodnie stwierdziliśmy. Dziś dzień z minimalnym wiatrem, ledwie wypełniającym żale, gdy to jacht spokojnie się toczy a załoga w pełni się relaksuje. Minimalny wiatr powodował, że jego chłód całkowicie przegrywał z siłą słońca, w efekcie czego, można było się opalać i wygrzewać. W połowie trasy do miejsca docelowego, postanowiliśmy się zatrzymać w pewnej zatoczce, gdyż padł pomysł schłodzenia się morską kąpielą. Samo to, powinno zobrazować jak gorący dzień nam się zrobił. Okoliczności i zalecenia sternika, skierowały nas do zatoczki Liparo. Z pokładu jachtu, o tej porze roku, jeszcze praktycznie bezludna plaża sprawiała idealne miejsce na wakacje. Woda pod nami, pomimo dużej głębokości wedle wskazań przyrządów, była tak czysta, że można było odnieść wrażenie że dno jest na wyciągnięcie ręki.
Śmiałkowie wskoczyli do wody. Wszystko doskonale, poza szokiem termicznym jakiego niemal doznali. Pełne orzeźwienie jakiego pożądali i pragnęli, otrzymali w czasie pierwszej sekundy kontaktu z wodą. Iluzja rajskich warunków termicznych prysnęła jak bańka mydlana. Cóż, szacunek za odwagę ale nie czarujmy się, to dopiero początek sezonu i woda jeszcze trochę czasu potrzebuje by się ogrzać do temperatury dającej komfort w takich okolicznościach przyrody.